sobota, 30 sierpnia 2014

Liam! Rozdział drugi...

Hej! :* Dziś przychodzę z kolejnym rozdziałem o Liamie, ale nie wiem czy pojawi się kolejny... Zastanawiam się czy prowadzić tego bloga.. Mówię teraz śmiertelnie poważnie.. ;) Może dokończę tylko tą historie, może skończę na tym rozdziale, jeszcze do końca nie jestem pewna. Zastanowię się jeszcze i dam wam znać. A teraz zapraszam do czytania! :*
_________________________________________________________________


-TI.-podałam mu rękę. Uścisnął ją.
-Nie powinnaś chodzić o tej porze sama.-stwierdził.
-Teraz już wiem.-burknęłam.-Chciałam się przejść na zachód słońca.-dodałam i popatrzyłam w stronę morza.
-To następnym razem nie idź sama.-spochmurniał-Chodź, pojedziemy do mnie i opatrzę twoje rany...-zaczął, a ja krzywo się spojrzałam-no chyba, że wolisz jechać do szpitala.-dopowiedział szybko. Nie, nigdy w życiu, nie cierpię szpitali. Skrzywiłam się jeszcze bardziej.
-Po prostu wrócę do siebie.-stwierdziłam.
-Żartujesz sobie? Myślisz, że puszczę cię do domu w takim stanie?-prychnął podenerwowany. Eh w sumie po części miał rację, gdyby zobaczyli mnie rodzice i babcia nie byłoby za ciekawie.
-Nie chce się narzucać.-szepnęłam.
-Ty nigdy nie będziesz się narzucać.-puścił mi oczko i się uśmiechnął.
-Ale co mam powiedzieć rodzicom, że dlaczego niby nie będzie mnie na noc w domu?-zamyślił się na chwilę.
-Masz rodzeństwo?-zapytał nagle.
-Tak, siostrę.-odpowiedziałam zdezorientowana.
-Napisz jej esemesa, żeby cię kryła przed rodzicami, że będziesz rano, a potem jej wszystko wyjaśnisz. Wiem kłamstwo nie jest dobre, ale nie mamy innego wyjścia. No chyba, że chcesz im o wszystkim opowiedzieć.-stwierdził. Zastanowiłam się chwile i pokiwałam przecząco głową. Wole zostawić to tylko dla nas. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Skinęłam głową i zajęłam miejsce. Podczas podróży nie rozmawialiśmy. Nie przeszkadzało mi to, ale nie chciałam zostać ze swoimi myślami sam na sam. Bałam się, że w każdej chwili mogę rozlecieć się na kawałki i ciężko będzie je znowu złożyć. Tak strasznie się tego bałam....
Nie zwróciłam uwagi, że silnik jest już wyłączony. Wysiadłam z samochodu, a przed moimi oczyma ukazał się dość duży dom. Liam otworzył drzwi i pokazał mi gestem, abym weszła.
W holu zdjęłam buty i udałam się do pierwszego pomieszczenia jakim był salon. Rozejrzałam się. Był ogromny.
-Ładnie tu.-stwierdziłam i usiadłam na kanapie.
-Dziękuje.-odpowiedział i lekko się uśmiechnął. Nie byłam w stanie, aby mu odpowiedzieć tym samym. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, objęłam rękami i schowałam twarz w kolanach.
-Ohh...-usłyszałam i poczułam jak Liam mnie przytula. Chodź go nie znałam, w tej chwili był dla mnie wielkim wsparciem. Uznałam, że mogę się mu wyżalić. Zaczęłam swój monolog:
-Wiesz co jest najgorsze? Przyjeżdżając tu myślałam, że zacznę wszystko od nowa, że będzie mi tu lepiej, że moje życie zmieni się na lepsze. Wszystko wydawało się takie... obiecujące. W pewnej chwili pomyślałam, że to na prawdę dobry sposób, abym zapomniała o tym co mnie złego spotkało.- poczułam jak po moich policzkach lecą łzy. Wytarłam je i spojrzałam na Liama.- Wyszłam zadowolona z domu. Chciałam iść na plażę, wszystko przemyśleć, odpocząć od tego całego szumu wywołanym w ostatnim czasie. I co mnie spotkało?-przerwałam na chwilę, żeby nabrać powietrza.-Jakiś zboczeniec, prawie mnie zgwałcił. Wiem, nie doszło do tego, ale czuję się jak by mi to zrobił. Dotykał mnie gdzie chciał, nie miałam na sobie bluzki, stanika. Po prostu robił co chciał.-pokręciłam głową niedowierzając. Zalałam się łzami, kładąc głowę na ramię Liama.-Jestem ci bardzo wdzięczna, nie wiem jak mogę ci to wynagrodzić. Dziękuje ci Liam.-powiedziałam i się do niego wtuliłam. Gładził mnie po głowie i kołysał leciutko.
-Ciii...-wyszeptał, gdy zaniosłam się płaczem jeszcze bardziej.-Tu jesteś bezpieczna, jeśli chcesz to możesz zostać ile chcesz.-mówił uspokajając mnie swoim głosem. Wytarł leciutko moje łzy. Po paru minutach uspokoiłam się na tyle, że przestałam płakać.
-Miałem opatrzyć twoje rany.-zaczął niepewnie.
-Nic mi nie jest.-stwierdziłam i przypomniałam sobie jak tamten uderzył mnie w policzek. Momentalnie dotknęłam się tam ręką.
-Boli?-zapytał.
-Może trochę, ale...-pokiwałam przecząco głową.-Mam siniaka?-nie chciałam o tym myśleć, ale niestety musiałam.
Przejechał zewnętrzną stroną po obolałym miejscu.
-Policzek jest tylko czerwony, może obejdzie się bez sińca, ale wargę masz lekko rozciętą.-skrzywił się nieco, gdy chyba najlżej jak tylko umiał dotknął mojej rany. Wyszedł nic nie mówiąc po czym wrócił po minucie z wacikiem i miseczką wody. Spojrzałam na niego pytająco.
-No miałem się tobą zająć tak?-uśmiechnął się leciutko i usiadł blisko mnie. Zamoczył wacik w wodzie i dotknął nim mojej wargi. Delikatnie i powoli przemywał ranę. Swój wzrok skupił tylko i wyłącznie na wykonywanej czynności. Skorzystałam z okazji i skanowałam go kawałek po kawałku "dobra wiem w takiej chwili nie powinnam, ale kobieca pokusa była silniejsza".
-Już.-rzekł zadowolony, gdy przyłapał mnie na tym jak patrze się na jego usta.
-Emm...-zaczęłam zawstydzona-..dziękuje.
Kiwnął wesoło głową. Pod jego wpływem moje kąciki podniosły się bez przeszkód ku górze.
-Może zrobię gorącej herbaty?-zapytał i spojrzał na mnie. Pokiwałam twierdząco. Potarł lekko moje ramię i wstał, udając się do kuchni. Ruszyłam powoli za nim. Usiadłam na drewnianym krześle obok stoliku, podciągnęłam nogi do klatki piersiowej i objęłam je. Patrzyłam jak zgrabnie porusza się w tę i z powrotem przygotowując napój.
-Co byś chciała zjeść?-zapytał uśmiechając się, ale nie patrząc na mnie tylko zaglądając do lodówki.
-Nic.-stwierdziłam wzruszając ramionami. Przeniósł wzrok na mnie i uniósł jedną brew.
-Musisz coś zjeść.-rozkazał i zaczął szperać po półkach.-Hyymm...-zaczął-na co masz ochotę?
-Nie wiem sama, chyba na nic.
-A jak bym zrobił naleśniki?-zapytał ukazując szereg równych ząbków.
-Mmm kusząca propozycja.-uśmiechnęłam się lekko. Wstałam i podeszłam do chłopaka.
-Co robisz?-spojrzał się na mnie pytająco.
-Pomagam ci.-podciągnęłam rękawy bluzy. W tym momencie przypomniało mi się, że to jego bluza. Oddałabym mu ją, ale przecież obecnie nie mam nic swojego do przebrania.
-Na pewno chcesz?-zaczął niepewnie.
-Przecież nie dasz sobie rady beze mnie.-puknęłam go przyjacielsko w ramię. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy gotować. Po dwudziestu minutach byliśmy już po posiłku. W trakcie rozmawialiśmy dużo i od czasu do czasu moje kąciki ust podnosiły się do góry. Sprawił, że zapomniałam o tym całym incydencie. Byłam mu bardzo wdzięczna.
Dopiłam herbatę i odstawiłam naczynia do zlewu. Ja sprzątałam kuchnie, bo po naszym "gotowaniu" pomieszczenie wyglądało okropnie, a Liam mył naczynia.
Dziesięć minut potem było już czysto. Udaliśmy się z powrotem do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Oglądamy coś?-zaproponował biorąc pilot z szafki.
-No możemy.-poprawiłam się na kanapie siadając wygodniej.
Włączył jakąś komedie. Zapowiadała się całkiem fajnie. Niestety moje powieki w pewnym momencie zrobiły się niezmiernie ciężkie. Walczyłam z nimi jeszcze przez chwilę, po czym oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy.
Poczułam się jakbym latała. Myślałam, że przechodzę w stan snu, ale jednak nie. To Liam niósł mnie na rękach. Otworzyłam leciutko oczy tak, abym mogła go ujrzeć. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Spokojnie. Możesz zamknąć oczy.-uspokoił mnie i nogą otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Zgadywałam, że była to sypialnia, chociaż było tak ciemno, że nie wypatrywałam szczegółów. Poczułam pod sobą coś miękkiego i ciepłego, choć nie tak ciepłego jak jego ręce. To było łóżko. Przykrył mnie kołdrą i pocałował w czółko.
-Śpij dobrze.-szepnął.
-Zostaniesz tu? Ze mną?-wymamrotałam.
-Jeśli chcesz.-usiadł obok mnie.
-Nie chce być teraz sama.-zamknęłam oczy.
-Rozumiem.-powiedział łagodnie i położył się obok mnie.
Wtuliłam się w jego tors i objęłam ręką. Przytulił mnie i swoje czoło oparł o moje.
-Dziękuje.-mam nadzieję, że pomimo tego iż to był jakiś bełkot, zrozumiał o co mi chodziło. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i zaczął chyba coś śpiewać? Tak to było to. Ma głos muszę przyznać, ale te słowa były takie piękne. Zasnęłam natychmiast. Potem nie wiedziałam już co się działo.

______________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! <3
za błędy przepraszam ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

Liam! Rozdział pierwszy...

PRZEPRASZAM! Długo nic nie dodawałam i chcę was za to baaaaardzo przeprosić. Teraz będę dodawała wszystko regularnie. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie bardzo źli. ;) Nie będę się rozpisywać tylko zapraszam do czytania! :* 
Pozdrowienia dla mojej Miśki! Zdrowiej szybko słońce! <33
________________________________________________________


*Oczami TI*
-Musimy tam jechać?-zapytałam mamy.
-Tak, ponieważ babcia nie widziała cie już od paru lat.-odpowiedziała i zapakowała ręczniki do walizki.
-A poza tym będę mogła spotkać tam One Direction.-powiedziała moja rozpromieniona siostra.
-A co mnie obchodzi jakiś twój zespół?-mruknęłam i zrezygnowana poczłapałam do swojego pokoju. Po drodze czułam jej piorunujące spojrzenie na sobie. Cały czas było tylko One Direction, One Direction i tak w kółko. Jakaś porażka. Zwariować można.
Zapakowałam wszystkie swoje ulubione ubrania, niezbędne rzeczy i zasunęłam bagaż.
-TI jesteś już gotowa?-usłyszałam z dołu wołanie taty.
-Już schodzę.-odpowiedziałam i zeszłam z walizką na dół.
Zapakowaliśmy torby do samochodu i ruszyliśmy na lotnisko.
Lot zleciał mi na prawdę szybko. Na lotnisku w Londynie czekała na nas babcia. Przywitaliśmy się z nią, zapakowaliśmy bagaże do jej odlotowego, różowego samochodu i pojechaliśmy.
Udałam się do "mojego byłego" pokoju. Rozejrzałam się po nim. Nic się nie zmieniło. Ta sama różowa farba, te same pluszowe misie, te same kolorowe obrazki na ścianach. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się sama do siebie. Przypomniało mi się jak godzinami spędzałam tu czas na zabawie. Mała dziewczynka, beztroska, pozbawiona problemów, nie potrzebująca miłości drugiej połówki. Zamknięta w swoim kolorowym świecie. Patrząca na świat przez "różowe okulary". To był niesamowity okres w moim życiu. Czasami chciałabym się trochę cofnąć do tamtych czasów. Czemu wszystko nie może być takie proste jak było dawniej...?
~~Nie pozwól, aby twoje życie straciło sens....~~
Wstałam i zaczęłam się rozpakowywać. W między czasie przebrałam się w TO.
Gdy stwierdziłam, że moja walizka jest pusta, zamknęłam ją i wsadziłam pod łóżko. Związałam włosy w wysoką kitę i zeszłam powoli na dół.
Wchodząc do kuchni zobaczyłam jak babcia krząta się po pomieszczeniu.
-Usiądź moje dziecko.-powiedziała, a ja lekko w szoku zastanawiałam się jak mogła mnie zauważyć nawet nie patrząc się w moją stronę, a przecież idąc do niej nie wydałam, ani jednego dźwięku. "Dziwne."  "No tak, ale przecież to babcia."- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.-Jesteś może głodna? Zrobiłam deser- twój ulubiony.-powiedziała rozpromieniona i otworzyła lodówkę.
-Babciu, na prawdę, nie trzeba było.
-Oj tam, to drobiazg.-podała mi pucharek na lody, a w nim znajdowała się moja ulubiona galaretka, lody, bita śmietana, a to wszystko było posypane wiórkami czekoladowymi.
-Dziękuje.-pocałowałam ją w policzek. Babunia (jak ją nazywałam w dzieciństwie) usiadła naprzeciwko mnie i obserwowała moje ruchy.
-Jak ty szybko dorosłaś.-westchnęła i posłała mi uśmiech.-Nie byłoby takiej wielkiej różnicy gdybyś mnie częściej odwiedzała i to tyczy się również twojej siostry.-powiedziała smutno.
-Babciu wiesz, że nie mogłyśmy.-spojrzałam na nią przepraszająco.
-Oj wiem, wiem.-odpowiedziała uśmiechając się blado. I przecierając ścierką blat.- No, ale dość takich rozmów.-stwierdziła nagle.-Opowiadaj co u ciebie. Masz może kogoś?-zapytała wesoło.
Tak to było coś o czymś nie chciałam myśleć, o czym myślenie sprawiało, że moje serce pękało na kawałki. Moje oczy zaszkliły się. Powstrzymałam się od mrugnięcia, aby czasami łzy nie wydostały się na zewnątrz.
-O o to też nie jest najlepszy temat.-powiedziała babcia i otuliła mnie ramieniem. Zapadła chwila ciszy.
-Czemu to jest takie bez sensu?-zapytałam i spojrzałam na łyżeczkę zatapiającą się w lodach.
-Co takiego?-odparła i usiadła prosto, wpatrując się we mnie.
-Ta cała miłość i przyjaźń?-w ostatnim czasie uświadomiłam sobie jak bardzo można zawieść się na kimś kto jest ci bardzo bliski. Wykrwawiam się z przywiązania i oddania... Wykrwawiam się z tej przyjaźni, bo zawiódł mnie jeden człowiek...
-Miłość nie jest bez sensu, złotko.-"Właśnie, że jest."-Musisz po prostu trafić na właściwego człowieka. Wiem, że trudno będzie ci zapomnieć o wszystkim, ale musisz się postarać. Może zaczniesz wszystko od nowa tu? Inne miejsce, inni ludzie może to trochę pomoże?-pogłaskała mnie po głowie, a ja oparłam głowę o jej kolana.
-Tak myślisz, babciu?-szepnęłam.
-Kochanie, oczywiście, że tak. Przejdź się na plaże, na przykład na zachód słońca. Jest tak pięknie, że przestaniesz myśleć o tym wszystkim. Musisz dać sobie jeszcze trochę czasu, ale zobaczysz wszystko powoli zacznie znowu się układać.
-Dziękuje ci.-odpowiedziałam chociaż sama do końca nie mogłam w to uwierzyć.
-Oh, nie ma sprawy.-przytuliłyśmy się, po czym wróciłam do jedzenia deseru.
....
Tak jak babcia zaproponowała, wieczorem postanowiłam przejść się na plaże. Przed wyjściem przebrałam się w TO. Zeszłam na dół do salonu gdzie siedzieli moi rodzice razem z babcią.
-Mamo wychodzę.-powiedziałam podchodząc do nich.
-A gdzie się wybierasz?-posłała mi ciepły uśmiech.
-Idę przejść się na plażę.-spojrzałam na babcię tak, aby nikt niczego nie podejrzewał i znów odwróciłam się w stronę mamy.
-Ohh, no dobrze tylko nie wróć strasznie późno.
-Okej.-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.-To pa.-wyszłam i pokierowałam się w stronę morza.
Po drodze weszłam jeszcze do sklepu i kupiłam cole. Ludzi było niewiele i od czasu do czasu przejeżdżał jakiś samochód. O tej porze to miasteczko było pozbawione jakiegokolwiek ruchu. Szłam spacerkiem, kiedy postanowiłam skręcić w małą uliczkę, tak, żeby było szybciej. I od razu tego pożałowałam. Nie zdawałam sobie z prawy z tego jaka jest ciemna i wąska. A jakiekolwiek słońce było prawie niewidoczne. "To tylko kawałek, tylko mały kawałek nic mi się nie stanie."- myślałam, a moje serce zaczęło szybciej bić. Nagle usłyszałam czyjeś kroki za sobą. "No pięknie, po prostu cudownie." Miałam dwa wyjścia: albo zawrócić narażając się na tego kogoś, albo przyśpieszyć kroku i za zakrętem, (który nie wydawał się tak blisko) zacząć biec. Postawiłam na drugą opcje. Momentalnie przyspieszyłam. Słyszałam jak ten ktoś równie przyśpieszył. Znowu przyśpieszyłam. Usłyszałam za sobą stłumiony śmiech.
-Nie uciekniesz przede mną.-powiedział niskim barytonem. Zamarłam, poczułam jak lecę na ścianę jakiegoś budynku. Naparł na mnie całym ciałem.
-Pomocy!-krzyknęłam i próbowałam się wyrwać.
-Nikt cię tu nie usłyszy.-zaśmiał się gardłowo i zaczął całować moją szyje.
-Ratunku!-krzyknęłam jeszcze raz, chciałam go uderzyć, ale mnie powstrzymał. Było widać, że jest pijany, ale nie, aż tak, aby stracić siłę. Wpił się brutalnie w moje usta. Chciałam się wyrwać, ale na marne i do tego jeszcze uderzył mnie w twarz.
-Nie wyrywaj się tak, to ci w niczym nie pomorze, a tylko zaszkodzi.-powiedział niby zdenerwowany, niby rozbawiony.-A nie chcę cię bić.-dodał i rozerwał mój sweterek. Co prawda był cienki, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo.
-Puść mnie!-mówiłam bezsilnie, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Chce się tylko trochę zabawić.-odparł i dotknął moich piersi.
-Ale nie musisz kurwa mną!-splunęłam mu na twarz. Znowu mnie uderzył, ale tym razem mocniej i poczułam krew na moich wargach.-Ratunku!-krzyknęłam jeszcze raz, gdy się do mnie dobierał. Zaśmiał się tylko. Myślałam już o najgorszym, gdy nagle zobaczyłam jakiś cień. Powróciło mi trochę nadziei. Dostrzegłam jakąś postać skradającą się do nas. Patrzył się na mnie i trzymał palec na ustach nakazując mi, abym milczała. Skinęłam lekko głową. Gdy był już blisko ustał w pozycji bojowej i powiedział:
-Zostaw ją!-tamten, aż podskoczył. Ale nadal stał blisko mnie, odwracając głowę w jego stronę.
-Koleś spadaj stąd, ona jest moja.-wysyczał.
-Puść ją kurwa!-powiedział jeszcze raz wymierzając mu cios prosto w nos, łamiąc go przy tym.-Jesteś jakiś głuchy?!-krzyknął i kopnął go dwa razy w brzuch. Tamten tylko leżał skulony.-A teraz mnie uważnie posłuchaj!-schylił się do jego twarzy.-Jeśli jeszcze raz tkniesz ją, albo kogokolwiek inaczej skończysz.
-Pierdol się.-odezwał się gwałciciel. Natychmiast dostał dwa ciosy w żebra i aż jęknął.
-Co powiedziałeś?!
-Nic, już nic.-wychrypiał i przewrócił się na drugi bok.
-Zapamiętaj to sobie, bo dwa razy powtarzać nie będę. Zobaczę cię chociaż raz, a wylądujesz w pierdlu, rozumiesz?!-spluną koło niego i podszedł do mnie. Objął mnie lekko ramieniem i wyprowadził na główną ulicę. Byłam w kompletnym szoku, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Opanował mnie strach. Odsunęła się od nieznajomego. Znowu poczułam łzy na swoich policzkach. Spojrzał na mnie lekko zaskoczony i podszedł bliżej, zrobiłam krok do tyłu. Nie wiem czemu, przecież mnie uratował, ale po tym jak potraktował tamtego, nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
-Nie musisz się mnie bać.-zaczął spokojnie. Spojrzałam się w tamtą uliczkę, przeszedł mnie dreszcz.-Po prostu jak zobaczyłem co chce ci zrobić nie panowałem nad sobą. Wpadłem w taki gniew, że to jakoś samo tak wyszło. Nie chciałem, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Pierwszy raz zrobiłem coś takiego, nigdy nie dochodziło do takich sytuacji. Chciałem, żebyś była bezpieczna.-tłumaczył. Patrzyłam się na niego. Widziałam, że nie wyglądał na bad boya, ale nie miałam do końca zaufania.
-Nawet mnie nie znasz.-szepnęłam.
-To znaczy, że miałem zostawić cię na pastwę losu?-chyba lekko się zdenerwował. Pokiwałam przecząco głową.
-Jak się czujesz?-spojrzał na mnie.
-Wiesz, przed chwilą zostałam prawie zgwałcona, czuję się po prostu cudownie.-odparłam sarkastycznie. I po chwili chciałam się za to walnąć w twarz. Przecież on chciał dobrze.-Jejku przepraszam, nie chciałam. Po prostu....-zalałam się łzami, oparłam o ścianę budynku i zjechałam na dół chowając twarz w kolanach. Poczułam jak siada koło mnie i obejmuje w tali. Przytuliłam się do niego. To było takie odruchowe, potrzebowałam wsparcia, a on właśnie nim był. Oparłam głowę o jego szyję i płakałam. On lekko gładził mnie po włosach. Po paru minutach wyprostowałam się.
-Przepraszam.-mówiłam wycierając łzy.
-Za co?-spojrzał zdziwiony.
-Masz szyję brudną w moim tuszu do rzęs.-zaśmiał się lekko. Posłałam mu blady uśmiech.
-Oh nic nie szkodzi, umyję się.-po chwili zdjął swoją bluzę i podał mi ją. Dopiero po paru sekundach przypomniało mi się, że nie mam swojego sweterka. Na moich policzkach pojawiły się małe rumieńce. Wzięłam jego ubranie i założyłam na siebie.
-Dziękuję za wszystko.-odparłam i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się lekko i wstał podając mi rękę. Gdy tak staliśmy nagle przemówił:
-A tak w ogóle, jestem Liam.


_________________________________________________
I jak podobało się? Mam ogromną nadzieję, że tak. :* Piszcie w komentarzach swoje opinię. <3 (Jeśli są jakieś błędy to przepraszam :3 )
5 KOM = NEXT! <3

czwartek, 3 lipca 2014

Słoneczka moje kochane mam prośbę! <3 Jestem adminką na tej stronce -----> https://www.facebook.com/1dponadzycie?ref=hl byłabym bardzo wdzięczna za każde kliknięcie Lubię To i udzielanie się w komentarzach i zabawach! Kocham was i z góry dziękuję <3 
P.S Kolejny imagin już w sobotę! <3 

sobota, 28 czerwca 2014

Harry! Rozdział trzeci...

Hej Misiaki moje wy! <3 I jak dzień po zakończeniu szkoły? :-D U mnie w sumie wesoło haha :-D Macie już jakieś plany na wakacje? Ja jadę najpierw z siostrą gdzieś tam, sama do końca nie wiem :-D ,a potem z rodzicami i bratem nad morze. :3 Ale dobra nie będziemy przecież rozmawiać tu o mnie. :-P
A teraz przejdźmy do spraw związanych z blogiem! No więc tak, ostatnie dwa imaginy były trochę krótkie, ale takie było moje założenie, ponieważ chciałam sprawdzić czy go czytacie. Jak się okazało jest parę osób, którym podoba się to co piszę. Aczkolwiek zakładając tego bloga myślałam, że będzie wyglądało to troszeczkę inaczej. No, ale nic na to nie poradzę. :) Może coś robię źle? Już sama nie wiem. :c Jeśli macie do mnie jakieś pytania, podpowiedzi czy cokolwiek to piszcie, albo w komentarzach, albo na mojego aska ------> http://ask.fm/Agaaaa124
A teraz zapraszam do czytania! <3
_____________________________________________________________________

W życiu istnieją, rzeczy o które warto walczyć do samego końca...
*Oczami Harrego*

Gdy TI zasnęła cały czas myślałem o tym co jej się stało i kto mógł jej to zrobić. W tym momencie dziękowałem Bogu, że nie mamy żadnej trasy koncertowej lub nagrań. Mogłem na spokojnie zająć się TI.
Leżąc tak skanowałem jej ciało kawałek po kawałku i dopatrywałem się kolejnych siniaków. Zacisnąłem oczy i oparłem głowę o łóżko. Widok mojej dziewczyny w takim stanie był przerażający. Nie da się opisać tego co właśnie czułem... Jest już trzynasta, a TI nadal śpi to trochę nie podobne do niej, bo ona jest takim rannym ptaszkiem, ale jak obiecałem będę cały czas obok niej. Zamknąłem oczy i spróbowałem się zdrzemnąć. Dziesięć minut później wiedziałem, że nie dam rady zasnąć, więc spojrzałem na bladą twarzyczkę TI. Wyglądała tak niewinnie, jak ktoś mógł ją tak skrzywdzić?!-pytałem samego siebie.
Po pół godzinie TI nagle się poruszyła. Otworzyła powoli oczy rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu, a potem przeniosła wzrok na mnie.

*Oczami TI*
Otworzyłam oczy z wielkim oporem i sprawdziłam gdzie jestem. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam tak dobrze mi znane pomieszczenie. Mój wzrok zatrzymał się na dłużej na osobie, którą tak bardzo kochałam, a jednak tak bardzo skrzywdziłam. W moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam już tylko, aby mocno mnie przytulił, ale gdy podniosłam rękę od razu syknęłam, ponieważ poczułam straszny ból.
-TI musimy jechać do lekarza.-powiedział mój ukochany i z niepokojem spojrzał na moją rękę.
-Nie Harry. Nie musimy i nie pojedziemy.-odpowiedziałam unikając jego wzroku.
-TI to tylko szpital nie zrobią ci nic strasznego. Obejrzą twoje rany przepiszą leki i wrócimy do domu.-mówił z troską.
-Harry nic mi nie jest. Zostaję w domu.-powiedziałam tak, aby w końcu zakończyć ten temat. Harry nagle wstał obszedł łóżko i ukucnął przy mnie.
-W takim razie...-zaczął niepewnie-...TI powiesz mi co ci się stało?-zapytał i spojrzał mi w oczy. Na samą myśl o wczorajszym zdarzeniu po moich policzkach spłynęły łzy. Chciałam być twarda, ale już nie mogłam. Powoli za pomocą Hazzy podniosłam się do pozycji siedzącej.
Patrzyłam przed siebie uświadamiając sobie okrutną prawdę. A z oczu płynęły niezatrzymane łzy.
-Przepraszam cię Harry.-zaczęłam od tych jakże banalnych, a jakże znaczących dla mnie słów. Spojrzałam na niego. Wytarł leciutko moje łzy, a ja złapałam jego rękę, położyłam na kolanie i trzymałam tak, aby mnie nie puścił.
-Przepraszam, że zachowywałam się jak totalna idiotka i egoistka. Wiem, że było ci bardzo ciężko, ale przeżywałam to razem z tobą. Na prawdę. Chciałam chronić ciebie i chłopaków, a przede wszystkim ciebie. Gdyby nie to, to prawdopodobnie nie patrzyłabym teraz na ciebie. Nie mogłam do tego dopuścić, nie mogłam cię stracić. Przepraszam, że musiałeś tak cierpieć.-mówiłam szlochając. W moim gardle wyrosła wielka klucha. Styles trzymał mnie jeszcze mocniej niż wcześniej.
-Kochanie, ale.... ale kto ci to zrobił? O co chodzi? Przed czym chciałaś mnie chronić? Wiem, że nie jest ci łatwo, ale proszę powiedz mi wszystko.-powiedział zmartwiony. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
-Pewnego dnia poszłam do parku. Usiadłam na ławce. Nie wiem czemu, ale wtedy przez cały dzień czułam się... obserwowana, ale gdy tylko się rozejrzałam nikogo nie było. Tego dnia w parku nie było żywego ducha. Siedziałam tak sobie gdy nagle poczułam coś zimnego i ostrego przy szyi. Potem zorientowałam się, że to nóż. Nie miałam jak uciec, nikt mi nie mógł wtedy pomóc, nikogo przy mnie wtedy nie było, oprócz jego...-powiedziałam z obrzydzeniem-....groził mi, że jeśli nie będę robiła tego co mi każe to ucierpi na tym najbliższa dla mnie osoba. Nie musiałam zgadywać wiedziałam, że tu chodzi o ciebie, albo o kogoś z chłopaków lub mojej rodziny. Nie mogłam na to pozwolić. Obiecał, że jeśli będę go słuchać to nic się nie stanie, ale jeśli spróbuję komuś o tym powiedzieć, albo zadzwonić na policje to mnie zabije. Cały dzień siedziałam u niego i modliłam się, żeby tylko przeżyć. Wieczorem mnie wypuścił i powiedział, że zadzwoni, a jeśli nie odbiorę inaczej ze mną porozmawia. Gdy wróciłam do domu siedziałeś w kuchni. Byłeś niczego nieświadomy. Chciałam ci wszystko powiedzieć, ale bałam się. Tak strasznie się bałam...-przerwałam na chwilę, szlochając.-...to dlatego dostawałam te telefony i co raz częściej wychodziłam z domu. To przeze mnie oddaliliśmy się od siebie. Czasami w nocy zastanawiałam się czy przez to wszystko jeszcze mnie kochasz i chcesz ze mną być. Zachowywałam się jak podła suka. Przestaliśmy rozmawiać, cały czas się kłóciliśmy. Myślałam, że nie dam rady tak dłużej. Każdej nocy zastanawiałam się czy nie powiadomić policji, albo czy nie powiedzieć, tobie, ale bałam się konsekwencji, więc postanowiłam, że będę milczeć. I tak robiłam, zamykałam się w sobie.  Odizolowywałam się od świata, od ludzi, od ciebie... Wczoraj byłam już na granicy, aby ci o tym powiedzieć, ale zadzwonił on. Musiałam iść. Znowu musiałam milczeć. Gdy poszłam do niego znowu byli oni... jego koledzy od siedmiu boleści. Zboczone zakapiory, których musiałam zabawiać. Zawsze pozwalali sobie na dotykanie mnie, całowanie gdzie chcieli, a gdy tylko się sprzeciwiłam od razu dostawałam w twarz, albo w inną część ciała. To dlatego nie chciałam, żebyś mnie dotykał, całe ciało miałam poobijane. Bolało tak niemiłosiernie.
Najbardziej zabolało mnie to jak zapytałeś się czy cię zdradzam. Może i nie byłam sobą, ale nigdy, przenigdy bym cię nie zdradziła. Wtedy coś we mnie pękło...-Spojrzałam na jego załzawione oczy.-...jak poszłam do niego, zauważyłam, że nikogo nie ma, od razu chciałam się wycofać. Jednak, gdy zrobiłam krok w tył poczułam straszny ból na nadgarstkach. Przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Nie zwracał uwagi na moje łzy, na to, że mnie tak krzywdzi. Potem popchnął mnie na łóżko i zaczął się do mnie dobierać. Dotykał mnie wszędzie, a ja nie mogłam mu się nawet wyrwać. Zaczęłam krzyczeć i wtedy mnie uderzył raz...potem drugi...byłam bezsilna, ale nie chciałam się poddawać, chciałam powiedzieć ci jeszcze jak bardzo cię kocham.-Zatrzymałam się na chwile, gdy zobaczyłam jak Harry szlocha razem ze mną.
Położył głowę na moich kolanach. A ja lekko gładziłam jego włosy mówiąc dalej:
Gdy dobierał się do moich spodni oczekiwałam najgorszego. Zaczęłam się wyrywać, kopać, krzyczeć i wtedy zaczął mnie bić. Cios za ciosem.... Gdy przestał, wrócił do mojego rozporku. Zdjął moje spodnie, potem bieliznę, czułam się okropnie, leżąc tak obnażona przed nim, ale gdy zaczął zdejmować swoje ubrania myślałam, że to już koniec. Chciałam być tylko twoja, chciałam, aby moje ciało należało tylko do ciebie.-Mówiłam zalewając się łzami i słyszałam jak Harry szlocha w moje kolana.-I wtedy dzięki Bogu zadzwoniłeś ty.-Mówiłam dalej, a loczek spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.-Wykorzystałam jego chwilowe rozkojarzenie i z całych sił kopnęłam go w czułe miejsce, skulił się. Potem kopnęłam go jeszcze raz, po czym skulił się jeszcze bardziej. Najszybciej jak było to możliwe ubrałam spodnie i wybiegłam stamtąd. Słyszałam jak krzyczy za mną i jak nieudacznie próbuję mnie do gonić, ale na szczęście byłam szybsza, odwracałam się co chwila i zobaczyłam jak się zatrzymuje i zawraca, poczułam wtedy lekką ulgę, ale nadal nie byłam spokojna. Cudem doszłam do domu. Gdyby nie twój telefon nie wiem co by było ze mną teraz.-Zdając sobie sprawę z tego co właśnie mu opowiedziałam momentalnie poczułam każdy siniak, każdy zadany cios na moim ciele.
-Harry, ale on teraz może cię skrzywdzić.-powiedziałam po chwili zaniepokojona.
-Nie skrzywdzi mnie i już nigdy nie skrzywdzi ciebie.-odpowiedział z obrzydzeniem. Wyciągnął telefon z kieszeni i wystukał jakiś numer. Po pierwszym zdaniu domyśliłam się, że zadzwonił na policje.
-TI na jakiej ulicy on mieszka?-zapytał, a ja nie wiedziałam czy powiedzieć czy nie.-TI?-patrzył się na mnie wyczekująco. W ostateczności zdecydowałam się powiedzieć, podałam mu adres zamieszkania. Gdy skończył rozmawiać wstał, a ja poszłam w jego ślady. Po czym mocno go przytuliłam.
-Jesteś już bezpieczna. Już nic ci nie grozi.-mówił.-TI to ja cię przepraszam, przepraszam, że myślałem, że mnie zdradzasz, przepraszam, że się od ciebie odwróciłem. Przepraszam za to, że musiałaś tak cierpieć, przepraszam za to, że zwątpiłaś w moją miłość do ciebie. Przepraszam za wszystko.-powiedział i poczułam jego łzy na swoim czole.-Zawsze będziesz moja i tylko moja. Twój zapach, uśmiech, dotyk, twoje ciało zawsze będzie należało tylko do mnie. Nie oddam cię nikomu innemu.-powiedział i pocałował mnie lekko w usta.-Kocham cię.-powiedział po chwili.
-Kocham cię.-odpowiedziałam i wtuliłam się w jego tors. Po chwili zadzwonił telefon, odebrał Harry. Po paru chwilach zobaczyłam jego szeroki uśmiech.
-Złapali ich! Złapali! Już nigdy się z tego nie wywiną.-mówił uradowany i złożył całusa na mojej głowie. Odwzajemniłam to szczerym uśmiechem.
-Może masz ochotę wziąć prysznic?-powiedział z troską. Pokiwałam tylko lekko głową i uśmiechnęłam się. Poszliśmy do łazienki. Przejrzałam się w lustrze i od razu zachciało mi się płakać. Harry podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę. Mocno przytulił i powiedział:
-Czekam na ciebie w salonie.-i skierował się do wyjścia.
-Ha.. Harry nie chcesz mi pomóc?-zapytałam nieśmiało. Popatrzył na mnie z uśmiechem.
-Jeśli tego chcesz.-powiedział i znów podszedł do mnie. Pokiwałam głową i przygryzłam wargę. Zaczął powoli i ostrożnie ściągać moje ubrania. Gdy byłam już w samej bieliźnie spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się co oznaczało, że się zgadzam. Przeskanował mnie od stóp do głowy. Widziałam jego błysk w oczach pomieszany z bólem. Nie chciałam być mu dłużna i zaczęłam zdejmować jego ubrania. Gdy oboje byliśmy nadzy weszliśmy pod prysznic. Harry odkręcił ciepła wodę co spowodowało ukojenie dla mojego ciała. Zaczął całować każdy siniak na moim ciele, każde najmniejsze zadrapanie, zaczerwienienie robił to tak delikatnie, tak subtelnie. Gdy skończył przytuliłam go i spojrzałam w oczy.
-Zawsze będziesz moja, zawsze będziesz moją księżniczką.-wyszeptał i pocałował w usta.

~~Życie bez miłości nie ma sensu..
Kto nie kochał, ten nigdy nie żył...~~



______________________________________________________
I jak? :-D Tym razem jest długi. :3 Mi osobiście się podoba. A co powiecie wy? Wyraźcie swoje opinie w komentarzach!!! <3 

sobota, 21 czerwca 2014

Harry! Rozdział drugi...

Siemankooooo wszystkim! <3 Jest imagin! I to na czas! :D Czytacie jeszcze tego bloga? :c Nie wiem czy prowadzić go dalej więc dziś imagin trochę krótszy niż zwykle. :/ Proszę komentujcie kochani!! To naprawdę pomaga. <3 



*Oczami Harrego*
Zdradza mnie?! To dlatego nie chciała, abym ją dotykał? Dlaczego ona mi to robi? Przecież ja tak bardzo ją kocham. Zrobiłem coś nie tak? A może ona po prostu znalazła sobie lepszego ode mnie? Może jest ładniejszy? Ale... ale przecież TI nie jest taka. Znam ją i wiem, że nie zrobiłaby mi czegoś takiego. Widzę, że ma jakiś problem, ale nie chce mi powiedzieć.
Szybkim krokiem udałem się na górę do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Puściłem zimną wodę, aby trochę ochłonąć. Stałem tak chyba z 10 minut. Gdy wyszedłem ubrałem się w czyste ubrania i poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Nie leciało nic ciekawego, a moje myśli wciąż krążyły wokół TI. Było już po godzinie 24, a jej jeszcze nie było. Zacząłem się martwić. Dzwoniłem do niej, ale nie odbierała. Chciałem wyjść jej poszukać, ale Londyn nie jest taki mały. To jak szukanie igły w stogu siana. Postanowiłem czekać, chociaż tyle mi zostało. Położyłem się i wpatrywałem w wyświetlacz telefonu. Zbliża się już pierwsza w nocy, a jej jeszcze nie ma. Nagle usłyszałem ciche i lekkie naciśnięcie klamki. Podszedłem do drzwi. W nich pojawiła się szczupła postać TI.
-Gdzie byłaś?-zapytałem stanowczo.
-U rodziców.-powiedziała cicho, ale wiedziałem, że kłamie.
-Kłamiesz.-odpowiedziałem.-Byłaś u niego, tak?!-podniosłem głos ze zdenerwowania. Spojrzała się na mnie oszołomiona.-Wiedziałem...-dodałem i odwróciłem się. Nagle usłyszałem głośny odgłos. Mimowolnie spojrzałem za siebie. Tam zobaczyłem coś czego nigdy bym się nie spodziewał. TI leżała nieruchomo na podłodze.
-Har...-zaczęła, a ja w jednej sekundzie znalazłem się koło niej.-Przepra...-znów zaczęła, ale nie udało jej się dokończyć. Zamknęła oczy, ale nadal oddychała.
-TI popatrz na mnie! TI proszę cię otwórz oczy!-mówiłem bezradnie.
-Weź mni... na łóżk...-mówiła przerywając co chwile. Najlżej jak tylko umiałem wziąłem ją na ręce. Zaniosłem do salonu i położyłem na łóżko (po drodze zamykając drzwi).
-TI zaraz wrócę tylko zadzwonię po karetkę.-powiedziałem i już chciałem wstać gdy usłyszałem:
-N.. nie-powiedziała cicho.
-Ale muszę.-mówiłem bezradnie.
-Ni..nie możesz. Daj mi...-zatrzymała się na chwilę-coś przeciwbólowego i wo.. wodę.-powiedziała po chwili. Zrezygnowany pobiegłem do kuchni i zacząłem szukać tego leku, po chwili znalazłem to czego szukałem.
-Masz. Dasz radę połknąć?-zapytałem. Kiwnęła tylko i wyciągnęła powolnie rękę. Podtrzymałem jej szklankę z wodą. Potem położyła głowę na poduszkę i powiedziała:
-Muszę spa... spać.
-Śpij kochanie śpij. Będę przy tobie cały czas o nic się nie martw. Cały czas będę tutaj.-powiedziałem i pogładziłem ją leciutko po włosach. Zamknęła oczy i słyszałem jak jej serduszko cicho bije. Spojrzałem na jej ręce i nogi były całe w siniakach. Po moich policzkach spłynęły łzy. Boże kto jej mógł to zrobić?! Ten skurwysyn zapłaci za to! Nie zostawię tak tego! Pożałuje, że się w ogóle urodził!




________________________________________________________________
Bardzo proszę, abyście się udzielali! Nie wiem czy podoba Wam się to co piszę, więc liczę, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach!! <3 
KOMENTARZ=WIELKI UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY <3

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Harry! Rozdział pierwszy...

Hej kochani! Jest imagin! :) Wiem z opóźnieniem, ale jest. :D Jeszcze raz przepraszam, że nie dodałam na czas. :c Teraz postaram się dodawać je systematycznie. :* A jak u was? Już po wystawieniu ocen? Ja prawie tak. :)) Nie przedłużając zapraszam do czytania. :* 

W imaginie pomagała mi Ania za co jestem ci kochana bardzo wdzięczna <3 - jak coś to macie tu jej aska :) ---->  http://ask.fm/ankag001



*Oczami Harrego*
Był piękny, słoneczny dzień. Siedziałem sobie w salonie na kanapie i oglądałem mecz. TI od samego rana była jakaś tajemnicza. Zresztą nie od dzisiaj. Od około tygodnia dziwnie się zachowuje. Nie rozmawia ze mną i nie śpi po nocach. A jak już uda jej się zasnąć to budzi się w nocy z krzykiem. Zaczynam się o nią martwić. Nie wiem co się dzieje z moją ukochaną, pytałem się nawet jej przyjaciółki czy coś wie, ale ona była w takiej samej sytuacji co ja, więc nic nowego się nie dowiedziałem. Pewnie myślicie "Dlaczego nie zapytasz o to TI?" owszem próbowałem, ale to na marne. Milczy jak grób...

*Oczami TI*
Usiadłam koło Harrego na kanapie i tępo wpatrywałam się w ekran telewizora. Nie mogłam nawet skupić się na oglądaniu meczu mojej ulubionej drużyny. Wszystko w tej chwili straciło sens. Z dnia na dzień było coraz gorzej, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Najbardziej bolało mnie to, że przez to odtrącałam Harrego. Nie zasłużył na takie traktowanie. Był taki troskliwy, chciał mi pomóc, pytał co się dzieje, nawet błagał, ale nie mogłam mu o niczym powiedzieć. Musiałam milczeć, musiałam...
-TI słyszysz mnie?-usłyszałam po chwili głos mojego ukochanego.
-Co? Mówiłeś coś?-zapytałam i przekręciłam głowę lekko w jego stronę. Wiedziałam, że albo się pokłócimy, albo wyjdę z pokoju, żeby nie powiedzieć czegoś czego nie powinnam. Teraz to było rutynowe przejście jak ze sobą rozmawialiśmy... jeśli w ogóle rozmawialiśmy, bo teraz i to było rzadkie.
Spojrzałam w oczy loczka i od razu tego pożałowałam. Widziałam w nich złość, ale także smutek i tęsknotę.
-O czym myślałaś?-zapytał spokojnie.
-O niczym.-skłamałam.
-A może chociaż raz powiesz mi prawdę?- powiedział z lekkim podenerwowaniem. Odwróciłam głowę w stronę telewizora. Milczałam tak jak zwykle.
-I tak wiem, że tego nie oglądasz.-dodał i przybliżył się do mnie. Chciał już położyć rękę na moim ramieniu, gdy odsunęłam się na bezpieczną dla mnie odległość.
-Możemy porozmawiać?- zapytał i speszony cofnął rękę. Nadal się nie odzywałam.-Dobrze w takim razie ja będę mówił, a ty słuchaj.-powiedział, wyłączył telewizor i ustał naprzeciwko mnie.-Od paru tygodni zachowujesz się strasznie dziwnie. Nie rozmawiasz ze mną, nie pozwalasz się dotykać. Nie chcesz powiedzieć co się dzieje, a ja nie jestem głupi i widzę, że coś jest nie tak. Kolejna rzecz to, to, że dostajesz jakieś telefony, często wychodzisz z domu i nie mówisz z kim, gdzie, kiedy wrócisz. TI to zaczyna robić się nienormalne. Kiedyś rozmawialiśmy o wszystkim. Zrobiłem coś nie tak? Już mi nie ufasz? Proszę powiedz mi, bo ja już nie wiem co o tym wszystkim myśleć.-powiedział, podszedł do mnie, przykucnął o najlżej jak tylko potrafi dotknął mojego kolana.
I co ja niby miałam mu teraz powiedzieć? Nie chciałam go ranić...
-Harry...-zaczęłam powoli, ale tak naprawdę nie wiedziałam co mu powiedzieć.-...chciałabym ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę.-zamilkłam na chwilę.-Ja..ja.. przepraszam.-powiedziałam i schowałam głowę w dłoniach tak, aby nie widział moich łez.
-Skarbie, ale za co przepraszasz?-zapytał i przeniósł rękę na mój nadgarstek, po czym cicho jęknęłam z bólu.
-Czemu nie mogę cię już nawet lekko dotknąć?-spytał, zabrał rękę i zamknął oczy, a po jego policzku zleciała pojedyncza łza.
-Tak bardzo chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę...-powiedziałam i otarłam lekko jego policzek.-Nie chce żebyś cierpiał, nie chce cię krzywdzić.. chociaż pewnie i tak już to zrobiłam.-powiedziałam szlochając.
Nagle zdzwonił mój telefon. Dla innych to było normalne, ale dla mnie to tylko zwiastowało kolejny koszmar. Spojrzeliśmy oboje na komórkę. Po chwili sięgnęłam po nią. Ściszyłam dźwięk telefonu tak, aby Harry przypadkiem nic nie słyszał.
-Masz pół godziny, aby zjawić się tam gdzie zawsze.-usłyszałam oschły głos po drugiej stronie. Nic nie odpowiedziałam tylko zakończyłam rozmowę. Otarłam łzy i ostrożnymi rucham wstałam z kanapy.
-Muszę wyjść.-oznajmiłam cicho i podeszłam do drzwi.
-Gdzie idziesz?-powiedział ze łzami w oczach podchodząc do mnie. Nie odzywałam się. Założyłam kurtkę i buty.
-TI...-zaczął niepewnie gdy nacisnęłam klamkę. Spojrzałam się na niego.-...muszę wiedzieć...-zaciął się na chwilę-...TI czy ty mnie zdradzasz?-zapytał z bólem. Zatkało mnie. Tego pytania się nie spodziewałam. Jak mogłam doprowadzić do sytuacji, w której Harry myśli, że go zdradzam? Ale jakby popatrzeć z jego strony to wcale mu się nie dziwie, chociaż nie ukrywam, że myśl Stylesa o tym, że mogę go zdradzać zabolała. Ze łzami w oczach nic nie odpowiedziałam tylko odwróciłam wzrok i wybiegłam z domu. Usłyszałam za sobą trzask zamykanych się drzwi. Byłam bezsilna...


_________________________________________________________
BĘDĘ OGROMNIE WDZIĘCZNA ZA KOMENTARZE!!!!! <3 

niedziela, 8 czerwca 2014

Ważnee!!

Hej! :* Dziś niestety bez imagina. ;c Wiem znowu nie dodałam na czas. :/ Ale końcówka szkoły i jeszcze te wszystkie końcowe klasówki, kartkówki i jest tego tyle, że po prostu nie mam kiedy napisać coś nowego . :( Wiem, zawiodłam, za co przepraszam Was bardzo mocno. :c :* Mam nadzieje, że mi wybaczycie. ;) Przewiduję dodać coś w następny weekend, ale nie wiem jeszcze na 100%.
I jeszcze jedno. Mam wielką prośbę do Was- Directioners. ( I nie tylko ) <3 Proszę przeczytajcie to ----> http://www.twitlonger.com/show/n_1s1vvdk#_=_  <---- i weźcie udział! To jest naprawdę bardzo ważne, wierze w Was Siostry i Bracia (jeśli tacy czytają tego bloga ;) ) Może się uda. <3 Nie możemy się poddawać!! Kocham Was! <3 (Rozsyłajcie dalej!)
Powtórzmy to!!!!!! <3